niedziela, 31 maja 2015

No i tak

Z nowości? nie za wiele, ale zawsze coś:P
 Potrzebowałam nowego żelu pod prysznic, stałam w hebe i gapiłam się na te wszystkie pułki z kosmetykami do mycia ciała.... widziałam pustkę... Chciałam coś w miarę naturalnego ale też taniego i coś co będzie ładnie pachniało. Mixa była w promocji (żel na zasadzie emolientu) kusiło mnie to strasznie, ale jestem kobietą i jak każda babka chciałabym żeby moje kosmetyki fajnie pachniały. Prysznic to i tak nie jest mój najlepszy sposób na codzienna higienę - wolę wannę, więc jedna część przyjemności jest mi odbierana każdego dnia. Nie chcę całkowicie jałowej pielęgnacji. Wszystkie moje kosmetyki są albo bardzo specyficzne pod względem zapachu, albo całkiem bezzapachowe... Niech ten głupi żel chociaż ładnie pachnie. Dlatego zdecydowałam się na Dove o zapachu kokosowym z płatkami jakiegoś kwiatka. Pachnie ślicznie i jeśli chodzi o mycie się tym żelem to jest on dość dobry ze względu na fakt jaka jest jego konsystencja. Pozostawia na skórze delikatny film, który po wtarciu w skórę pieni się ale nie schodzi od razu. Dlatego jest on o wiele bardziej ekonomiczny - po jednej aplikacji jestem w stanie cała się porządnie wyszorować. Jestem całkiem zadowolona - dove pod prysznic i balsam z vaseline to dość dobry duet jak dla mnie :)

Ja jak zawsze w poszukiwaniu idealnego kremu do rąk... Jeden krem który wydaje mi się naprawdę fajny to ten z garniera (czerwony), problem z nim jest taki ze z tej tubki w którą spakowali krem jest tak ciężko go wydobyć, że mimo faktu iż wiem że w opakowaniu dalej jest spora ilość kremu - zanim go wyciągnę to zdążę użyć innego kremu,,, Na szczęście ten oto mały ziomuś po prawej był w przecenie, kupiłam i nie żałuję. Naprawdę fajny krem, nawet chyba lepszy od garniera i oczywiście aplikacja sto razy lepsza. Oczywiście nie obeszło by się bez komplikacji, Krem spadł mi z szafki i wieczko pękło - efekt taki, że krem się nie domyka i mogę go używać tylko w domu... ehmś... nazwałabym to nieszczęśliwym zrządzeniem losu gdyby nie fakt, że dwa dni wcześniej to samo przydarzyło się mojemu balsamowi z vaseline... Łamaga jednym słowem.

Naoglądałam się już chyba miliona recenzji na make-up'owych vlogach, na temat tego produktu. Mam tusze więc go nie potrzebowałam, ale był w sporej promocji w hebe więc kupiłam na zapas. Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i go użyłam. BOMBA! Po prostu jakaś masakra, jakim cudem dopiero teraz ktoś stworzył taki dobry tusz i jakim cudem jest on dostępny w każdej drogerii za nie aż tak ogromną cenę jak na jakość która sobą reprezentuje? Szok.... Myślałam, że to są jakieś wyolbrzymione przechwałki, ale jednak mile zostałam zaskoczona:D Polecam każdemu!






Ostatnio moje wydatki bardziej skupiają się na zdrowej żywności niż na kosmetykach, ale w niedalekiej przyszłości zamierzam sobie pozwolić na jakieś wydatki ciuchowe i kosmetyczne bo naprawdę czasami człowiek musi się trochę porozpieszczać, to działa na nasze kobiece mózgi jak zimny okład na rozgrzane czoło! Nie za dużo napisałam ale starałam się przelać konkrety a nie jakieś sraty pierdaty :D.



niedziela, 24 maja 2015

Fast and furious

Jestem obecnie poza domem i nie dam rady do niego dotrzeć przed dniem jutrzejszym wiec notatka będzie wygladała trochę skąpo. Mam mała reflekcje na temat mojej pielęgnacji twarzy w przypadku cery wyjątkowo suchej ze skłonnością do atopii. Pamietam ze moje pierwsze notki na blogu były na temat produktu firmy cetaphil, pamietam tez ze napisałam ze na rynku są inne lepsze kremy trochę tańsze. Myśle jednak ze się myliłam. Teraz z perspektywy czasu widzę ile rożnych kremów i żeli do twarzy używałam wszystkie były oczywiście przeznaczone do suchej skory i większość z nich nabyłam w aptece. Niestety, żaden nie pomagał mi tak jak cetaphil... Moja niechęć do kremu ma czysto estetyczne podloze - nie podoba mi się opakowanie, kolory ( nie kupiłabym produktu gdyby mi ktoś go nie polecil, niestety ale rynek rządzi się prawami estetyki która karmi nasze oczy i zachęca do kupna), nie podoba mi się konsystencja ponieważ ja lubię kremy ciężkie i tluste a ten jest prawie ze wodnisty do ego stopnia ze jak chce malutka kropelkę wycisnąć to nie raz wylałam pół opakowania( aplikacja to kolejny problem - produkty o lekkie konsystencji powinny być w opakowaniach z pompka ponieważ łatwiej wtedy jest kontrolować ilośc kremu). On ale jak już widzę efekty to jestem w stanie przymknąć oko na te wszystkie minusy ponieważ nie są one znaczące jeśli chodzi o sama jakośc produktu! Nie wiem co jest w rzeczach z tej firmy ale są one naprawdę dobre i maja korzystny wpływ na moja skore, o wiele łatwiej wszystko mi idzie jak mam je w swojej kolekcji. Myśle ze na jakiś czas pozostanę przy tym kosmetyku. Kolejny produkt bez którego nie mam życia to wazelina. Ale niestety nie każda wazelina zasługuje na miano wazeliny. Wszystkie te prodkutu wazelinopodone albo z dodatkiem wazeliny nie maja tak silnego działania jak wazelina w czystej postaci, nie mówiąc już o tym ze każda wazelina poza ta z firmy ziaja i vaseline nie spełnia moich oczekiwań... Zrobiłam mały eksperyment-skończyła mi się wazelina firmy wazelinę ale z oriflame miałam w takich małych słoiczkach kremy które były na bazie wazeliny i miały wywoływać podobne działanie. Stwierdziłam ze po co wydawać kasę na nowe opakowanie czegoś co mam już w domu. Otóż nic bardziej mylnego! Kompletnie zawiodłam się na tych produktach, są one niby do aplikacji na całe ciało ale poza ustami i pod oczy nie aplikowalabym tego nigdzie indziej.... Przynajmniej jeśli o mnie chodzi to produkty wazelino-zastępcze wchłaniają się za szybko i pozostawiają gładka ale mam wrażenie ze sucha skore... Sucha to może za dużo powiedziane ale jest ona taka sztuczna... Także moim mottem na najbliższy czas jest wazelina i cetaphil, i myśle ze na jakiś czas przerzucę się na te dwie firmy jeśli chodzi o moje ciało i twarz, zobaczymy czy moja skóra się nie uodporni na działanie tych dwóch agentów ;) . Wiem ze ta notatka nie jest niczym wyjątkowym ale chciałabym tylko zaznaczyć fakt ze człowiek po zakupie produktu tak naprawdę niewiele może i nim powiedzieć a nawet po jego zakończeniu nie może powiedzieć wszystkiego bo konkurencja nie śpi i nie zdajemy sobie sprawy z tego czy gdzieś tam nie chowa się kosmetyk naszych marzeń, albo naszych koszmarów ;).

niedziela, 17 maja 2015

Mało nowości...

Ok, jeśli chodzi o nowości to nie mam się za bardzo czym pochwalić... Powiem tak moja kieszeń boli mnie strasznie, niedługo nadchodzi nieubłaganie moment w którym będę musiała całkowicie sama się utrzymywać. NIe chcę narzekać, chodzi tylko o to, że lubię być na takie sytuacje zabezpieczona, nie lubię szukania czegoś na siłę tylko po to, żeby opłacić rachunki - mówię tu o pracy. Dlatego też muszę ukrócić pasa i pozostawić trochę pieniążków na czarną godzinę, co wiąże się z ukróceniem kupowania kosmetyków. Owszem chciałabym wiele rzeczy zakupić, ale po przeanalizowani sytuacji w mojej kosmetyczce... dochodzę do wniosku, że nie jest to mi ani niezbędne do życia ani potrzebne i konieczne do szczęścia (chociaż zakupy dają mi niebywała radość). Mam też inne wydatki i skoro moja skometyczka jest pełna to wolałabym teraz trochę pieniążków przeznaczyć na siłownie, jakiś lepszy strój do ćwiczenia, białko i jakiś spalacz, może ciuchy do chodzenia - spodnie tu zdecydowany deficyt leginsowy.

Dlatego jeśli nie będę miała czym się w najbliższym czasie pochwalić w dziale kosmetycznym to będę starała się przeprowadzać mała recenzję produktów, które mam i używam i tych które zużyłam! Ale dziś jeszcze mam co Wam zaprezentować:D



Produkt, który na półce wywołał u mnie okrzyk radości (cenowo stał taniej niż mój tonik do twarzy z tołpy a pojemnościowo jest dwa raz taki). Natomiast jeśli chodzi o jego użytkowanie to po pierwszych dniach produkt został usunięty w kąt i zastąpiony nową tołpą... Woda termalna, która strasznie śmierdzi i to napewno nie rumiankiem ani aloesem z którym ponoć jest... Nie wiem czy mi to coś daje, raczej nie nawilża, czy tonizuje? Nie wiem... Nie widzę w sumie nic specjalnego w tej rzeczy, ale postanowiłam nie spisywać jej na straty ponieważ wakacje są tuż tuż i może akurat w ramach odświeżenia się na plaży przy opalaniu zda się.






Podobno ma pochlebne opinie, niestety używać go trzeba regularnie a ja akurat po jego zakupie zapomniałam spakować go ze Słupska i przez dwa tygodnie nie miałam okazji z niego skorzystać. Od 3 dni stosuję, ale średnio się wysypiam więc ciężko powiedzieć coś na temat rzęs kiedy oczy są spuchnięte jak u chomika... Także recenzji ciąg dalszy nastąpi w kolejnym odcinku:D





Dzisiejszy zakup. Powiem tak : jak byłam w stanach pierwszy raz miałam okazję skorzystać z tego produktu, albo raczej wiedziałam o jego istnieniu z Anglii, ale wujek kupił mi cały ogromny zestaw trzech balsamów Vaseline Aloesowego, więc powiedzmy, że tak zaczęła się moja przygoda. Podoba mi sie zapach tych produktów i naprawdę ta firma sprawdza się jeśli chodzi o moja suchą skórę. Nie wiem jak ten żółty kolega bo tego jeszcze nie miałam, ale jego zielony poprzednik przypadł mi do gustu i zupełnie nie wiem czemu kobieca natura ma to do siebie, że mimo iż lubisz produkt i sprawdza się to kupujesz inny, żeby zmienić zapach albo zobaczyć czy znajdziesz coś lepszego... Często kończy się to powrotem do produktu wyjściowego tak jak w moim przypadku. Opinia w toku... testuję:D

I to by było na tyle, mało wylewnie ale chyba nie ma sensu rozpisywać się nad czymś co nie istnieje hehe:) Ten tydzień to będzie czas przemyśleń na temat produktów, które mogę już opisać z mojej skromnej kolekcji:) 

niedziela, 10 maja 2015

Powrót zakupoholiczki


Co prawda moja kieszeń nadal cierpi, a mój portfel płacze, ale postanowiłam jednak trochę się porozpieszczać czymś nowym - chyba nawet na to zasłużyłam. Problem w tym, że jak to zwykle bywa, akurat jak pieniążków jest niezbyt wiele, to kończą się wszystkie produkty, które do życia są niezbędne... Tu zaznaczam, że akurat ja bez płynu do twarzy nawilżającego i odpowiedniego kremu żyć nie mogę.... Także połowa moich nowych nabytków to : emulsja micelarna do twarzy Cetaphili krem tej samej firmy który już miałam, służył mi i był akurat w promocji więc postanowiłam postawić na niego, deodorant nivea fresh, vichy antyperspirant, płyn do higieny intymnej z nie pamiętam jakiej firmy ( nie używany więc pewnie pojawi się z bardziej szczegółowym opisem).




Zanim opisze co nowego z działu z produktami do makijażu zakupiłam to podzielę sie moimi spostrzeżeniami związanymi z niekompetencją pracowników apteki w super-pharmie. Słuchajcie apteka to apteka tak? Więc jeśli podchodzę do babeczki i pytam : czym różni się ten krem do twarzy firmy cetaphil od tego ( i pokazuję dwa różne kemy), a pani aptekarka mówi " chwileczkę" i czyta mi z opakowania opis produktu to normalnie ręce opadają... Ja naprawdę nie jestem tępa... Nawet potrafię czytać... kurde jakbym chciała przeczytać coś z opakowania to bym potrafiła to zrobić a jeśli ta kobieta nigdy nie spotkała się z produktem i patrząc na skład nie jest w stanie powiedzieć jakie odmienne działanie powinno być po użyciu tych produktów, to się mówi " nie wiem", a nie marnuje się ludzki czas i czyta się to co zdążyłam już 3 razy przeczytać wybierając te dwa kemy...



Postanowiłam, że nie będę pisała nić na temat tych rzeczy które kupiłam dziś i wymieniłam wyżej ponieważ nie za bardzo jest co pisać, połowa tych rzeczy została ponownie zakupiona ponieważ mi służy, a druga połowa została kupiona i jeszcze nie sprawdzona więc nie ma o czym pisać:D. Mogę za to napisać, że jestem strasznie zła bo mam wrażenie, że dnia dzisiejszego wszystko działa mi na złość - począwszy od zerwania się po raz drugi mojego ulubionego łancuszka i powrót moli w moim jakże ukochany mieszkaniu....




Piękny zapach, dobre działanie! Nie polecam nadużywać, ale raz na jakiś czas sprawdza się idealnie, nie dość że odświeża włosy to unosi je delikatnie, dodaje objętości i pozostawia przyjemny słodki zapach. Plus dla tego towarzysza - hebe koło 12 zł w promocji:)










Na koniec zostawiam to co najlepsze! Produkt, który mnie totalnie zaskoczył! Kupiłam pomadkę z Revlon'a ponieważ zachęcił mnie jej skład, jednak to nie jest ten produkt ze zdjęcia. Tamta pomadka była zakupiona specjalnie na wesele i miała za zadanie być delikatna i nawilżająca. Byłam zadowolona z każdego efektu poza kolorem... Jakbym nie miała na ustach nic poza delikatnym brokacikiem... No wiecie liczyłam na jakiś kolor... Ale korzystając z kolejnej promocji -49% na pomadki kupiłam z tej samej firmy to maleństwo po lewej... Powiem tak : kupując ten kolor spodziewałam się zupełnie czegoś innego ( w sklepie przy ich świetle top był kompletnie inny kolor) natomiast w domu jak zaczęłam używać tej pomadki to się zakochałam... Nie dość, że kolor końcowy okazał się taki jakiego szukałam od kiedy w ogóle zaczęłam kupować pomadki - moje usta tylko ładniejsze wyraźniejsze! Na dodatek moje zwykle suche i skłonne do alergii usta współgrają z tą pomadką jakby była ona jakimś leczniczym preparatem... No po prostu bomba! POLECAM!!



niedziela, 3 maja 2015

Słowo się rzeklo

Powiem tak: dziś trochę inna notka! 

Jak już wiadomo, bo wspominałam o tym pare razy - moja przyjaciółka Patrycja, wyszła za maż za pana Piotra. Byłam świadkowa wiec miałam ta przyjemność towarzyszyć młodym w tym wyjątkowym dniu. Taka mała refleksja naszła mnie jak obserwowalam ta dwójkę: jak to cudownie jest trafić na kogoś tak wyjątkowego w swoim życiu żeby w dniu ślubu z uśmiechem na twarzy powiedzieć uroczyste tak przed ołtarzem i Bogiem, żeby odtańczyc pierwszy taniec na luzie i z dystansem do siebie, i przebalować cała ta cudowna noc jakby to był pierwszy i ostatni dzień w życiu. Myśle ze to jest najważniejsze w tej całej uroczystości, nie to jak potoczą się ludzkie losy, ponieważ życie pokazało mi ze nigdy nie można być niczego pewnym, ale to jak spędzi się ten dzień, który zmieni nasze życie, jak uczci się ta chwile w życiu. Oni nie bedą żałowali swojej decyzji ponieważ każdy obecny podczas uroczystości może bez wyrzutów sumienia stwierdzić ze ci dwoje sa dla siebie stworzeni i w tej chwili byli najszczęśliwszymi istotami na ziemi. Chciałabym kiedyś moc przeżyć ten dzień tak jak oni, na luzie bez stresu, nie jak typowa baba z kupa w majtach ze coś nie wyjdzie, tylko jak Patrycja - z uśmiechem na twarzy bo przecież to ten jedyny i to ta chwila w której oficjalnie stajemy się jednością. Chciałabym być tak pewna tego ze będę mogła liczyć na moja druga połówkę i ze co by się nie działo, choćby świat przestał istnieć, a ludzkość wyginęła, to ja przetrwam bo nic innego do szczęścia mi nie jest potrzebna poza moja druga połówka. 

 Ogromne wyrazy szacunku w stronę cudownych rodziców,wujka i  cioci która stanęła na głowie i wyprawiła przecudowne wesele, oraz rodziców Pana młodego którzy byli przecudowni i przesympatyczni. Pochwały nalezą się także bratu, który odtańczyl kawał dobrej roboty na parkiecie, oraz dla kuzyna który pokazał co to znaczy wyjątkowy prezent dla pary młodej, a także djowi który zachowywał się bardzo profesjonalnie i zadbał o dobry repertuar muzyczny. Jedzenie (czcze zupę borowikowa) było bardzo dobre a stoły Się uginały do ostatnich minut imprezy. 

Suknia panny młodej chyba była na nią uszyta, swoją droga nie wiem jakim trzeba być szczęśliwym człowiekiem żeby wejść do pierwszego salonu z sukniami i wybrać taka w której zalsni się przed ołtarzem.  Oczywiście nie mogę pominąć looku Pana młodego, który bardzo był poruszony faktem ze Panna młoda zdobywa więcej komplementów niż on... Hihih.... Państwo Belińscy powalili na kolana gości! 

Dziękuje ślicznie za cudowne dwa dni i życzę Wam Szczecina na nowej drodze życia ;).

Świadkowa